Co prawda w guglu wyszukać tegoż bloga zakrawa na nieprawdopodobieństwo, co jest spowodowane zapewne jego zupełnie nudnym adresem url i tytułem, co oznacza, że zapewne znaleźliście mnie albo przez fejsbuczka, albo przez inne blogi, za co chwała Wam Wybawcom, że w ogóle chciało Wam się kliknąć ten niepozorny linczek zatytułowany "Po Drugiej Stronie Świata" tudzież w jakikolwiek inny sposób.
Dzisiaj czwartek (Kolumb ze mnie, jeje) a w sobotę wylatuję, więc zapewne we wtorek ukażę kolejny post z opisem moich nieszczęsnych przygotowań, nieprzespanych nocy i przechrapanych dni oraz tego, jak zgubiłam się na lotnisku, bo to jest pewne.
Informacja apropos wizy - gdy byłam na dwutygodniowym Eurojamie od 31 lipca do 14 sierpnia (Europejskie Jamboree skautów z Europy i Kanady na dokładkę) mama miała mnie na bieżąco ze wszystkim informować. Mój kochany telefon dostarczył wszystkie jej smsy z wyjątkiem tego jednego, z dnia 31 lipca, że mam wizę! KOCHAM Plusa, roaming i co tam jeszcze mogło być za to odpowiedzialne. Tak czy inaczej, wizę mam i jedynym problemem teraz okazuje się wsadzenie wszystkiego do walizki, bo ona niby duża, ale moje rzeczy magicznie się w niej mnożą. Dzisiaj i jutro w pocie czoła będę się pakować i daj Boże, żebym nie dostała przy tym zawału/nie pękła mi w mózgu żadna żyłka.