Dzisiaj po raz ostatni poszłam do szkoły. Jutro o 22:55 mam samolot. Sama nie wiem, jak się teraz czuję. Z jednej strony fajnie by było wrócić, ale z drugiej oznacza to zamknięcie pewnego rozdziału. Świadmie czy nie, prawdopodobnie już go zamknęłam, bo w jakiś sposób jestem gotowa. Z drugiej jednak strony nie chcę wyjeżdżać. Miałam dzisiaj prezentację dla mojego rocznika, śmiali się w zasadzie więcej, niż ja mówiłam...
Ogólnie rzecz biorąc prawdopodobnie powinnam podsumować cały rok, może zamknąć bloga itd., ale jakoś niespecjalnie mam na to ochotę. W dodatku czeka mnie bezsenna noc, spędzona na doprowadzaniu pokoju i własnych rzeczy do jako takiego ładu. Niefajnie. Zaraz wychodzę na ostatnią lekcję z moją zarąbistą nauczycielką skrzypiec, Georgette. Zobaczymy, jak wyjdą mi nadchodzące pożegnania.
Oczywiście ostatecznie nie opisałam wszystkiego, co przeżyłam, lecz nie mam zamiaru zamykać bloga. Po powrocie nadrobię zaległości. Na chwilę obecną moja lista postów do dodania jest następująca:
1. Rock to Reef
2. System edukacyjny i życie w Australii
3. Język i kultura
4. Aborygeni
5. Wszystko inne.
Tak czy inaczej jutro moja przygoda się skończy, a zacznie się paskudna wojna z programem IB i polskim szkolnictwem. Oraz z poszukiwaniem odpowiednich uniwersytetów. Żegnaj, okrutny świecie...
Już się nie mogę doczekać nowych postów :) w której szkole idziesz na IB? Ja jadę w tym roku na wymianę do USA i po powrocie też wybieram się na IB :)
OdpowiedzUsuńIB w Paderewskim, w Lublinie.
UsuńSzczerze mówiąc uważam za smutne, że aż tyle osób jedzie z Polski do USA. Tzn. w zeszłym roku wysłali koło 20-30 z 50, podczas gdy jest tyle innych, niekoniecznie aż tak popularnych, lecz równie ciekawych krajów... Tym bardziej, że nie nauczysz się żadnego nowego języka, w każdym bądź razie nie tak, jak w obcojęzycznym kraju.
Wybacz, to takie moje przemyślenie na ten temat xD
Spoko, też tak uważam. Po prostu mama mi postawiła ultimatum: albo anglia, stany, kanada żeby nauczyć się angielskiego, albo nic (Australia dla niej za daleko). Ale za to system edukacyjny w Stanach mi się podoba, a będę jeszcze miała czas w życiu podróżować. Poza tym dostałam taki placement, że jości będą mnie zabierać do meksyku, kanady, kostaryki, hiszpani i maroka. Zapraszam też na mojego bloga :)
UsuńAle takie ultimatum jest - bez obrazy dla Twojej mamy - bez sensu ;_; gdziekolwiek nie pojedziesz, angielski opanujesz śpiewająco, a Rotary samo mówi: celem wymiany nie jest nauka angielskiego ;_;
UsuńAle nic to. Masz szczęście z hostami, więc nic już nie będę mówić ;)
No cóż, może na studiach zaszaleje na jakiejś uczelni w egzotycznym kraju :p Miłej podróży i dobranoc!
UsuńA w Australii jakiego języka się nauczyłaś?
OdpowiedzUsuńAustralijskiego. Serio. Australijczycy wcale nie mówią po angielsku. Mówią po australijsku.
Usuń